sobota, 8 września 2012

rozdział 8


   Romano wtulony w pościel, coś cichutko mruczał przez sen. Oddychał miarowo z różowymi policzkami na twarzy. Jego brąz włosy były porozrzucane na całej długości koszuli Antonio. Dzisiejszej nocy to on mu służył za poduszkę. Hiszpania przytulał go do siebie wsłuchując się w jego serce, nasłuchując czy aby na pewno żyje. Może to było dziwne ale jednak tak było.
   Wpatrywał się tak w niego już tak z godzinę. Nie mógł się na niego napatrzeć.     „Jak on słodko wygląda kiedy śpi... jak on w ogóle słodko wygląda... zawsze.”
Postanowił jednak wstać, po to by zrobić swojemu Romanusiowi śniadanko do łóżeczka. Chyba aż za bardzo zaczęło mu odbijać na jego punkcie.
   Zszedł na dół. „Pasta odpada. Będzie na obiad. Chociaż on by mógł ją jeść codziennie na śniadanie, obiad i kolację. On tak, ale ja nie. Będzie jajecznica.”
zadecydował w końcu i wziął się za to. Do jajecznicy, jak to w jego zwyczaju, dodał pieczarki i cebulę. A do tego dodał francuskie tosty „on je uwielbia”. Zrobił porcję dla nich dwóch po czym poukładał wszystko włącznie z kakaem na tacę/stolik śniadaniowy i wszedł z tym wszystkim na górę.
   Romano spał, do czasu aż nie poczuł zapachu jedzenia. Zielonooki lekko uchylił swoje oczka i zobaczył Antonio stawiającego przed nim na łóżku jedzenie.
  • Dzień dobry – powiedział czule całując go w czółko. Romano spodobało się to, lubił kiedy tak robił. - Jak się spało?
  • Cieplutko. - powiedział rozciągając się.
   Hiszpania uśmiechnął się lekko pod nosem.
  • Smakowicie wygląda. - pochwalił go.
   Po czym zaczęli jeść. Zielonooki jak zawsze pochłonął swoją porcję. On był wiecznie głodny, no cóż...
   Po śniadaniu Antonio darował sobie natychmiastowe mycie naczyń. Zamiast tego położył się na łóżku pociągając za sobą młodszego.
Jego dotyk go piekł. Wręcz parzył. Nie chciał go... ale nie potrafił mu odmówić, kiedy widział jaką radość mu sprawiał kiedy po prostu był i dał się całować... dotykać. Ta pasja z jaką Hiszpania na niego patrzył. Że też tyle czasu on tego nie zauważył.
   Antonio zaczął go całować. Delikatnie. Z każdą chwilą coraz bardziej zachłanniej, aż w końcu jego język wszedł do jego ust.
   Romano zacisnął powieki. Spiął się cały, na co Hiszpania oderwał go od siebie.
  • Zmuszasz, się. - powiedział smutno, grobowym tonem.
  • Nie, ja tylko...
  • nie chcesz tego robić.
  • To nie tak! - próbował załagodzić sytuację.
  • Romano... Dlaczego ty mnie nie możesz pokochać?! - nie wytrzymał i z jego oczu poleciała pojedyncza łza. - Dlaczego mnie nie kochasz?
   Wybiegł z pokoju do łazienki. Usiadł na zimnych kafelkach. Ryczał, jak dziecko.
Pragnął jego ust i nie tylko ich ale jego samego. Ale nie chciał go do niczego zmuszać. Do miłości nikogo nie można zmusić. Nie chcę żeby z tej szansy którą dostał przerodził się związek którego Romano nie będzie chciał, ale będzie w nim trwać przez Antonio. A właściwie przez to ze nie chcę go zranić.
Romano go kochał, ale jak brata jak Venezjano, ale nic poza tym. Jednak był on dla niego ważny i nie chciał go krzywdzić.
   Drzwi frontowe trzasnęły. Romano wyszedł. Może tak lepiej? Antonio podszedł do okna. Widział jak idzie przed siebie. Odwrócił się tylko raz, wiedział ze jest obserwowany, spojrzał w okna łazienki wprost na Hiszpanię, po czym poszedł dalej.
   Brunet zerwał się na równe nogi. „Muszę z nią porozmawiać. Muszę komuś się zwierzyć” pomyślał. W ekspresowym tempie zaczął się ubierać. Chwilę później już był w drodze do swojej przyjaciółki Belgii.
  Doszedł. Energicznie zapukał w drzwi.
  • Już idę! - zawołała jak zawsze swoim miłym i sympatycznym głosem. - Antonio?! Jak miło cię widzieć, dawno już u mnie nie byłeś. - uśmiechnęła się przyjaźnie. - Ale coś się stało? Płakałeś. Proszę wejdź. - wpuściła go do domu.
  • Cześć. - mało ambitnie, ale tylko na tyle było go stać w tym stanie emocjonalnym w którym się znajduję.
  • Choć właśnie robię ciasteczka. Pierwsza blacha właśnie stygnie, poczęstuj się, a ja zaparzę kawy, bo zdaję się że zapowiada się długa rozmowa. - powiedziała prowadząc go do kuchni. - To co się stało? - zapytała gdy usiadła na krześle przy kuchennym stole. - Chodzi o Romano, prawda?
  • Tak. Alicja, dlaczego on mnie nie kocha?
  • A kto go tam wie? Oboje wiemy że nigdy nie wiadomo co mu chodzi po głowie, jest nieobliczalny... i nieobliczalnie słodki z powyższego...
  • Kocham go za to...
  • Wiem. Dlatego nie mam zamiaru robić ci wykładu pt. „Spróbuj o nim zapomnieć” bo wiem że nie dasz rady. Ale wiemy oboje że do miłości nie można nikogo zmusić, dlatego... wiem ze nie chcesz o tym słyszeć... ale jeśli cię nie pokocha...
  • będę musiał o nim zapomnieć albo cierpieć w samotności na jego oczach.
  • Dla jasności, wolałabym z dwojga złego tą pierwszą opcję.
  • Wiem.
  • Proszę cię, tylko się nie załamuj z jego powodu.
  „Łatwo powiedzieć, ale wykonać... Co jest ze mną nie tak? Dlaczego on mnie nie chcę?”