niedziela, 19 sierpnia 2012

rozdział 5


   „W końcu wyszło na to że idę sam. Na ślub moich przyjaciół. Będą wszyscy. Już się cieszę... dlaczego ja to zrobiłem? Może nie powinienem był mu tego mówić. Kocham go, ale chyba nie powinienem był mu tak wczoraj mówić.” westchnął „No cóż czasu nie cofnę.”

   Ceremonia była krótka, ale treściwa. Po ceremonialnym „Tak” ślub przerodził się od razu w wesele. Prawie wszyscy się bawili. Ale najlepiej z nich wszystkich oczywiście młoda para, która co chwila od swoich gości słyszała „gorzko, gorzko!”. Po całej sali biegał już pijany Rosja nalewając wszystkim do kieliszków wódki, niezależnie od tego czy ktoś tego chciał czy też nie. A za nim biegał jego chłopak, czyli Chiny, i każdemu nalewał do drugiego kieliszka (bo każdy tam miał po dwa) sake, również nie pytając się nikogo czy sobie tego życzy. Impreza trochę zwolniła tępa jak pijany Rosja poszedł spać pod stół razem z Chinami. Wszyscy się świetnie bawili, no z małym wyjątkiem, Hiszpanią.
   Siedział sam przy stole patrząc tępym wzrokiem na Romano. A ten bawił się świetnie, z innymi i nawet na niego nie spojrzał.
  • Hej Antonio, co się dzieje? - zapytał Litwa siadając koło niego.
  • Nic, takiego.
  • Nie wmówisz nam tego, wiesz? - powiedział Polska siadając po jego drugiej stronie.
  • Nie chcę, wam psuć wesela...
  • A widzisz, nie chcesz a to robisz. Powiedź. Chodzi o Romano, prawda?
  • Tak. - powiedział smutnym głosem. - Ja go kocham... Jak wariat... - rozpłakał się – ale on na mnie nawet nie spojrzy, tak jak ja bym tego chciał – łza spływała za łzą.
  • Opowiedz nam. - poprosił Polska.
   Hiszpania opowiedział o tym wszystkim, a łzy płynęły jeszcze bardziej. Przy tej opowieści wypili we trzech całą flaszkę.
  • Musimy coś zrobić, kochanie. - powiedział Polska.
  • Masz rację. - i zanim Antonio zdążył zaprotestować wstał. - Uwaga! Wszyscy dobieramy się w pary! Nie ma możliwości nie tańczenia! Wszyscy tańczą!
   Powoli zaczęły formować się pary.
  • Romano! - zawołał Polska.
  • Tak?
  • Mógłbyś zatańczyć z Antonio? - poprosił. - Jest tu taki samotny... Myślę że to nie będzie dla was nie komfortowa sytuacja. Nie takie rzeczy pewnie robiliście... to jak?
  • N-no dobrze... Czekaj, CO? (…) No cóż, chyba nie mam wyboru. - podszedł do Hiszpanii – Zatańczysz?
  • Jasne.
  • Ale uwaga, tańczymy wolnego! Każdy każdego przytula!
  • CO?! - wrzasnął Niemcy który już był w objęciach Wenezjano.
  • To co słyszałeś. - powiedział Włochy północne wyraźnie zadowolony z obrotu sytuacji.
   Romano głośno przełknął ślinę. No cóż nie miał wyboru, musiał objąć swojego przyjaciela.
  • Przepraszam – powiedział Hiszpania przyciągając go mocniej do siebie.
   Chwilę później na parkiecie tańczyli wszyscy, nawet zupełnie pijany Rosja z Chinami.
  • Jak nie chcesz nie musimy tego robić... - powiedział Antonio.
  • Tak wiem, ale Polska mnie o to poprosił. Dzisiaj nie mogłem mu odmówić.
  • Rozumiem. - On sam wolał go puścić. Jego bliskość nie dobrze na niego działała. Jednak było to przyjemne. To ciepło, zapach, wariował od tego. Chciał więcej, znacznie więcej, ale nie mógł.
  • Antonio, przepraszam.
  • Ty mnie? Za co? - zapytał zdziwiony.
  • Nie powinienem był ci tak powiedzieć. W sumie to miłości się nie wybiera, nie mogłeś nic na to poradzić. Przecież mnie sobie nie wmówiłeś. Dzisiaj to dopiero zrozumiałem kiedy zobaczyłem Polskę i Litwę.
  • Dlaczego akurat na ich widok.
  • No bo, kiedy na nich patrzę odnoszę wrażenie że zupełnie do siebie nie pasują. Jednak kiedy przyjrzeć im się bliżej, widzi się jak bardzo siebie kochają pomimo tych różnic.
  • Masz racje.
  • Dlatego jest mi smutno.
  • Dlaczego?
  • Bo ja ciebie nigdy tak nie uszczęśliwię. - powiedział smutno, naprawdę chciał zobaczyć szczęśliwego Antonio, swojego najlepszego przyjaciela, ale wiedział że przez siebie samego to nie będzie możliwe.

  • Uwaga! Wszyscy dobieramy się w pary! Nie ma możliwości nie tańczenia! Wszyscy tańczą! - wrzasnął na całą sale Litwa - Ale uwaga, tańczymy wolnego! Każdy każdego przytula! - dodał.
  • Zatańczysz? - zapytał Anglia.
  • Jasne, w sumie to i tak nie mam większego wyboru. - powiedział wtulając się w niego. „Przyjemnie” pomyślał.
  • No ale pomimo tego jest całkiem przyjemnie, nie uważasz?
  • Tak. - przyznał „Przyjemne, to dobre słowo” wtulił się w niego jeszcze bardziej. Biło od niego przyjemne ciepło. Przyłożył ucho do jego klatki piersiowej. Jego serce biło jak szalone. „Dlaczego tak mocno bije, czyżby on... nie to nie możliwe. A może jednak, może to jest powód dla którego mnie wcześniej pocałował...”
   Anglia westchnął.
  • Przeszkadza ci to? - zapytał odrywając się od jego torsu.
  • Wręcz przeciwnie. - powiedział patrząc na niego maślanymi oczami, na co się soczyście zarumienił. - Ani trochę mi to nie przeszkadza, twoja obecność mi nigdy nie przeszkadza.
  • Wiem. - powiedział patrząc na niego.
  • Japonio, czy ja...
  • możesz – dokończył wiedząc o co go prosi.
   Anglia schylił się nad nim i go pocałował. Całował go długo i namiętnie aż nie usłyszał oklasków. Gwałtownie oderwali się od siebie otwierając oczy. Dookoła nich stało grono ich przyjaciół, którzy im klaskali. Spodobało się im to widowisko które zostało im zafundowane.
Honda zrobił się czerwony jak cegła i wtulił się w Anglię chowając twarz.
  • Wiesz o tym że od dzisiaj jesteś moim chłopakiem? Nie pozwolę sobie na takie widowisko, na marne. - powiedział cicho przez zaciśnięte zęby Japonia.
   A Anglia wraz ze słowami „Wiesz o tym że od dzisiaj jesteś moim chłopakiem?” stał się trzecim najszczęśliwszym chłopakiem na tej sali, oczywiście zaraz po panach młodych. 

1 komentarz:

  1. Naprawdę ciekawa analogia do historii i powiem szczerze - tak oryginalnego opowiadania nie czytałem jeszcze NIGDY ! :) Pozdrowienia dla autora i oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń